sobota, 7 marca 2015

18. "And we are happy now?"

*Bianca*

Z łzami w oczach kasowałam wiadomości których wciąż przybywało. Jego zdjęcia, obrzydliwe SMSy..
Połączenie. Prawie wbiłam ekran odbierając.
-Przestań Harry! - wrzasnęłam a mój głos drżał od łez.
-Kochanie, płaczesz? - spytał głosem który mogłabym uznać za opiekuńczy i zmartwiony, ale nie, to przecież Harry, on się nigdy o mnie nie martwił i martwić się nie będzie.
-Przestań mi wysyłać SMSy, zdjęcia! Kocham Louis'a nie rozumiesz?!
-Nie rozumiem co ty w nim widzisz - odparł już swoim normalnym nawet trochę wkurzonym głosem - Jestem dużo lepszy Evelyn.
-Nie, nie chcę skurwysyna jakim jesteś. Chcę mojego Lou.
-Oh, teraz to jest "Mój Lou"? - powiedział sarkastycznym, wysokim głosem przepełnionym jadem - Jak od niego odeszłaś to nie okazywałaś mu tak uczuć.
-Chciałam żeby się wyleczył.
-Ale dopóki tego nie zaproponował, ty pewnie o tym nie pomyślałaś. Po prostu chciałaś od niego uciec. Możesz uciec do mnie maleńka. Sprawię że będziesz szczęśliwa.
-Ty szczęście rozumiesz tylko i wyłącznie jako orgazm w łóżku co nie?
-Może też być na podłodze lub na blacie w kuchni. Każdy orgazm jest dobry.
-Przestań do mnie pisać bo-
-Bo co Evelyn? Louis jest w ośrodku zamkniętym. A ty co mi możesz zrobić? Najwyżej loda.
-Zostaw mnie w spokoju.
-Nie mam zamiaru. Będziesz moja.
-Przestań wysyłać mi zdjęcia swojego fiuta Harry!
-Pokazuję ci co się ze mną dzieje gdy o tobie myślę. Chciałbym dotknąć twojego idealnego ciała, ale mogę jedynie dotykać siebie marząc że robisz to ty - rozłączyłam się słysząc jego ciężki oddech. Wyłączyłam telefon i rzuciłam nim o podłogę. Upadłam na podłogę i złapałam się za głowę. Potrząsnęłam nią tak jakby to miałoby w jakikolwiek sposób pomóc. Tak jest równo od tygodnia. Od kiedy Louis jest na odwyku. Harry pisze do mnie, dzwoni, wysyła swoje nagie zdjęcia z propozycjami których nigdy w życiu bym nie przyjęła nawet od Louis'a czy kogokolwiek. W wielkim skrócie: Harry myśli że zerwaliśmy ze sobą z Lou, i że skoro Louis'a tu nie ma, może robić wszystko, na przykład próbować namówić mnie na seks. Ale ja nie chcę, nie chcę z nikim poza Louis'em. Żałuję tego że odeszłam od niego, nie chciałam tego robić ale kiedy kolejny raz mnie skrzywdził gdy był pijany, ja nie mogę już tego znieść. Po prostu nie mogę!
Ale chodzi o jego zdrowie i o to że jest chory, alkoholizm go niszczy gorzej niż jego problemy z psychiką.
Chodzi też o to że jestem w ciąży. Chcę urodzić, a moje dziecko nie może mieć ojca alkoholika który znęca się nade mną i pewnie znęcałby się też nad naszym synem albo córką.
Na razie nie chcę mu mówić o ciąży, niech wyjdzie z alkoholizmu, wtedy o tym z nim porozmawiam.

*Louis*

-Dzień Dobry - usłyszałem za sobą. Ręce mi się trzęsły, cały się pociłem. Chciałem się napić. Już kolejny dzień się tak męczę. Z trudem myślę o tym że robię to dla mojej miłości. Ale czy dla miłości można aż tak cierpieć?
-Dla kogo dobry dla tego dobry - warknąłem.
Carla obeszła łóżko i usiadła na brzegu pościeli bym mógł ją zobaczyć. Czarne włosy upięła w rozwalający się kok. Uśmiechnęła się pokrzepiająco.
-Pamiętaj że robisz to dla niej - Carla nie wie o kim mówi. Nigdy nie zdradziłem imienia mojej ukochanej, wie tylko że jest jakaś "Ona" dla której jestem tu by się wyleczyć.
-Ale czy dla niej można tak cierpieć? - obracałem w dłoniach kostkę rubika którą starałem się ułożyć ale w ogóle mi to nie wychodziło. To takie wkurwiające, gdybym się napił to na pewno bym ułożył.
-Na to pytanie możesz tylko ty odpowiedzieć.
Wbiłem w nią wzrok.
-Masz jakieś pasje? - spytała znienacka. Zmarszczyłem brwi - Coś co bardzo lubisz robić. Tańczysz, piszesz wiersze? Może książki?
-Pisanie piosenek - wymamrotałem.
-Napisałeś już jakąś?
-Kilka. Na przykład na mojej ukochanej napisałem piosenkę na urodziny.
-To słodkie - wywróciłem oczami. Dla mnie to normalny gest który robi się dla osoby którą się kocha - A śpiewasz?
-Mam gówniany głos.
-Na pewno nie.
-Chyba wiem lepiej.
-Czemu nie spróbujesz Louis? Jest tyle programu dla utalentowanych dzięki którym możesz się wybić..
-Nie chcę się wybijać. Jestem bogaty. Mam sklepy sportowe.
-Wiem. Ale jeżeli pisanie piosenek lub śpiewanie to twoje hobby to mógłbyś to rozwijać.
-Nie chcę! - wrzasnąłem wkurzony tym całym filozofowaniem tej suki. Ona nic nie wie - Nie chcę cię kurwa więcej słuchać! Co ty w ogóle kurwa wiesz?! Myślisz że możesz mi pomóc ale nic kurwa nie możesz!
-Właśnie ci pomagam - wstała i ruszyła do drzwi - Jesteś bardzo blisko Louis. Jeszcze tylko chwila a wrócisz do niej.

"Ten który wyszedł z tego bagna musi pamiętać o tym jak szybko i łatwo można do niego znów wejść"

Przestałem ciągle myśleć o piciu. To drugi miesiąc. Ale już jest dobrze. Przynajmniej tak myślę. Dzisiaj wychodzę. Umówiłem się z Biancą. Przyjedzie po mnie. Cieszę jakbym był nastolatką. Tak bardzo za nią tęsknię. Zobaczyłem czarny samochód. A o niego opartą Biancę. Jest koniec wakacji. Ma na sobie zwiewną zieloną sukienkę. Powoli szedłem w jej kierunku. Uśmiechnęła się delikatnie gdy stałem metr od niej. Rzuciła się na mnie i mocno przytuliła. Teraz jest jeszcze piękniejsza niż była dwa miesiące temu.
-Cieszę się że już lepiej Lou - wyszeptała - Cieszę się ze cię widzę - pocałowała mnie w policzek.
-Ja też..
-Pójdziemy na.. kawę? Może lemoniadę bo jest trochę za gorąco na kawę - zachichotała. Pokiwałem głową. Wsiadłem do samochodu. Chodziliśmy po parku z plastikowymi kubeczkami wypełnionymi mrożoną herbatą - Louis? Czy mogę ci coś powiedzieć? To znaczy muszę ci coś powiedzieć..
-Co takiego? - przystanęliśmy przy ławce na której postawiliśmy kubki ale nadal staliśmy. Złapałem ją za ręce. Jej wzrok zsunął się na jej brzuch.
-Jestem w ciąży - wyszeptała. Zamrugałem kilka razy. Dopiero po chwili dotarło. Nie wiedziałem czy się śmiać czy płakać. Oczywiście ze szczęścia. Przytuliłem ją i uniosłem do góry. Pisnęła rozbawiona - C-cieszysz się?
-Oczywiście! Zawsze chciałem mieć dziecko!
-To wspaniale Lou.. - wtuliła buzię w moją szyję gdy już ją odstawiłem.
-Od kiedy wiesz?
-Zanim poszedłeś na odwyk.
-Czemu czekałaś tak długo? - trochę mnie to.. tknęło. Tak długo czekała by mi powiedzieć o moim dziecku?
-Chciałam żebyś się wyleczył Lou. Gdy zacząłeś mnie bić po alkoholu, już byłam w ciąży. Nie chciałam by nasze dziecko miało..
-Ojca pijaka? - skończyłem za nią gorzkim głosem. Pokiwała głową - Rozumiem.
-Naprawdę?
-Tak. Będę wspaniałym ojcem kochanie. Nigdy cię już nie uderzę. Nigdy nie skrzywdzę ani naszego dzidziusia ani ciebie.
-Kocham cię.
-Kocham cię.

Czemu przestaliście komentować? 

9 komentarzy:

  1. Cieszę się, że Lou już skończył odwyk :)) ale boję się, że może do tego wrócić... chociaż mam wielką nadzieję, że to się nie stanie...
    Fantastyczny rozdział i nie mogę się doczekać kolejnego ^_^ ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam to opowiadanie,swietne zwroty akcji :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajne, ale Bianca powinna powiedzieć Lou o zachowaniu Harrego :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Zostałaś nominowana do Liebster Awards!
    Wszystko znajdziesz tutaj: http://vampire-onedirection-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. olkJCKJNCUHVICUVCSMCN
    epickie *_*
    Szybko NEXT

    OdpowiedzUsuń