sobota, 17 stycznia 2015

12. "Louis"

Mamy koniec marca dokładnie 27, 4 kwietnia kończę siedemnaście lat a chciałabym mieć już osiemnaście.
Skończyłam lekcje a Sam objął mnie ramieniem wychodząc z sali od matmy.
-Idziemy na piwo? - wyszczerzył się do mnie idealnie równymi, białymi zębami. Cholernie irytuje mnie fakt że poszłam do szkoły o rok wcześniej niż inne dzieciaki, jestem najmłodsza w mojej klasie a tym samym Sam ma już osiemnaście lat czyli może pić. A ja mogę tylko powąchać pustą butelkę po piwie - Spokojnie, kupię ci je - dodał chyba czytając mi w myślach - Mała, wyjeżdżasz z tym swoim facetem na twoje urodziny. To ostatnia okazja żebym mógł uczcić twoje siedemnaście latek.
Rzeczywiście, Louis zaplanował nasz urlop, chciał żeby moje pierwsze urodziny spędzone z nim były wyjątkowe. To naprawdę było kochane z jego strony że szukał ciągle okazji żeby zrobić coś specjalnego.
-A nie mogę go zaprosić? - spytałam gdy zatrzymaliśmy się przy samochodzie Sama. Westchnął i włożył klucz do zamka odblokowując drzwi.
-On ma cię całą dla siebie. A  Tyle co cię widzę w szkolę.
-Jest moim chłopakiem.
-A ja przyjacielem - założył ramiona na piersi co było gejowskie nawet jeżeli robił to gej. Poprawiłam torbę z książkami na ramieniu.
Nie wierzę w przyjaźń.
-Dobra - odpowiedziałam przewracając oczami. Wsiadłam na miejsce pasażera i rzuciłam torbę na tył. Zadowolony z siebie Sam usiadł za kierownicą i odpalił samochód. Zatrzymał się przed sklepem, wysiadł, wrócił dzierżąc w rękach czarną torbę którą zadowolony rzucił na moje kolana. Zajrzałam do środka i zobaczyłam kilka butelek piwa i jakieś czipsy. Pojechaliśmy do niego i rozsiedliśmy się na kanapie. Włączyłam telefon gdy Sam podał mi butelkę piwa. Upiłam łyk krzywiąc się ale Sam powtórzył to co mówi zawsze gdy daje mi się napić : "Nie pijesz dla smaku tylko po to żeby przestać myśleć", czy jakoś tak.
Zobaczyłam parędziesiąt nieodebranych połączeń od Louis'a. Sam usiadł obok mnie i spojrzał niezadowolony na komórkę którą trzymaną przeze mnie. Wiedziałam że oddzwonienie nie wchodzi w grę.
Zaczęłam stukać w klawiaturę pisząc SMSa.
Do Louis'a "Jestem z Sam'em. Wrócę późno. KC"
Spodziewałam się że odpisze ale przez jedną butelkę piwa i garść czipsów nic nie nastąpiło. Rzuciłam telefon na stolik do kawy obok telefonu Sam'a i wbiłam wzrok w telewizor. Sam oglądał jakiś serial, chyba CSI. Zmarszczyłam nos i chwyciłam pilota na co strzelił mnie po dłoni. Odłożyłam pilot i fuknęłam ale uśmiechając się.
-To gdzie jedziecie? - spytał po chwili Sam podając mi drugie piwo.
-Nie wiem nawet. Niespodzianka.
Tydzień temu Lou ogłosił żebym powoli pakowała bagaże bo 29 wyjeżdżamy żeby spędzić gdzieś moje urodziny a tym samym spędzimy tam tydzień. Na początku myślałam że to żart ale już trochę poznałam Louis'a i zorientowałam się on rzadko żartuje.
Otworzył usta żeby coś powiedzieć ale uprzedził go dzwonek do drzwi.
Wstał i poszedł otworzyć a ja ponownie chwyciłam telefon. Żadnej wiadomości. Byłam trochę zawiedziona, nie wiem czemu.
-Gdzie ona jest? - zdziwiona podniosłam się na głos Lou. Byłam trochę przerażona bo nigdy nie wspomniałam gdzie mieszka Sam. Ruszyłam do drzwi i zobaczyłam Sama dyskutującego z Lou.
-Co ty tu robisz? - byłam trzy kroki za plecami Sam'a. Louis wbił we mnie teraz ciemnoniebieskie oczy. Przełknęłam z trudem ślinę. Nigdy nie wydawał się taki wkurzony.
-Proszę, idź do samochodu - powiedział niskim głosem. Skuliłam się w sobie.
-W-wezmę tylko t-torebkę - wyszeptałam drżącym głosem.
-Co? Evelyn nie! Co się z tobą dzieje? - Sam złapał mnie za ramię gdy chciałam iść po swoje rzeczy.
-Puść. Ją.
Zacisnęłam oczy bo nawet jeżeli nigdy nie widziałam takiego Louis'a to moja siostra zawsze była taka gdy była bliska zrobienia mi krzywdy.
-Sam - odezwałam się płaczliwym głosem bo tak naprawdę chciałam się poryczeć. Bałam się że Louis zrobi mi coś. Wyrwałam ramie i zabrałam z salonu swoją torbę i telefon. Minęłam Sama i Louis'a wybiegając z domu. Wsiadłam do samochodu, na tylne siedzenia i skuliłam się podciągając kolana na siedzenie i przyciskając je do piersi. Schowałam twarz w przerwie między moim torsem a kolanami. Ale podniosłam głowę słysząc podniesiony głos Tommo i Sam'a. Stali parę metrów od samochodu. Nie mogłam zrozumieć co mówią ale jestem pewna że chodzi o mnie.
Po chwili Louis odwinął się i uderzył pięścią Sam'a. Chciałam wysiąść i zobaczyć co z Sam'em ale bałam się. Tak bardzo się bałam gdy Lou wsiadł na miejsce kierowcy nawet nie patrząc na mnie. Patrzyłam jak Sam podnosi się z ziemi przyciskając dłonie do twarzy. Ponownie schowałam twarz by ukryć łzy. Louis zawiózł mnie do domu. Gdy zgasił samochód siedzieliśmy w cichy. Ani ja nie podniosłam wzroku ani on nie ruszył się z miejsca. Bałam się odezwać.
Bez słowa Louis wysiadł i otworzył tylne drzwi, zobaczyłam jak kuca wpatrując się we mnie. Był już spokojniejszy.
-Nie biorę leków. To przez to - odezwał się po chwili. Jego głos był strasznie cichy. Spuścił wzrok na siedzenie by nie patrzeć na mnie.
-Czemu ich nie bierzesz? Poza tym myślałam że gdy ich nie bierzesz to masz nawrót depresji..
-Zauważyłaś że zachowuję się inaczej? Nie biorę ich już prawie dwa miesiące Bianca. I jestem zdziwiony bo zwykle po nie braniu ich dwa tygodnie miałem myśli samobójcze ale.. To chyba dzięki tobie - spojrzał mi w oczy.
-Czemu dzięki mnie?
-Ani razu nie miałem przygnębiającej myśli. Bo ty uśmiechałaś się do mnie, a tylko na twoim uśmiechu mi zależy. To znaczy na całej tobie ale gdy jesteś szczęśliwa i ja jestem szczęśliwy. Brak leków zamiast depresji wzmógł moją zazdrość. Gdy napisałaś mi że z nim jesteś momentalnie do głowy przyszła mi każda rzecz jaką mogłaś zrobić z nim czego nie możesz zrobić ze mną bo jestem cholernym pojebem któremu nie staje - zacisnął dłonie w pięści. Nerwowo poprawiłam włosy.
-Nie jesteś pojebem. Masz problemy i to..
-No właśnie. Moje popierdolone problemy. Naprawdę bardzo często zastanawiam się co ty tu ze mną robisz.
-Kocham cię. Jestem tu bo cię kocham. Nie zależy mi tylko na seksie. Poza tym Sam jest gejem. 
-Wiem.
-Więc czemu..
-Miałem ochotę od dłuższego czasu go uderzyć. 
Wpatrywaliśmy się w siebie. 
-Pójdziemy na lody? - spytał ni z tego ni z owego. Zamrugałam kilka razy bo nadal nie przyzwyczaiłam się do jego zmian nastroju. 
-Jasne - parsknęłam śmiechem. Wyszłam z samochodu i przytuliłam do niego - Będziesz jeszcze brał leki? - zapytałam gdy ruszyliśmy spacerem wzduż drogi. Oplatał mnie ręką w pasie a  ja szłam oparta głową o jego tors. Spojrzałam w górę na jego twarz patrząc jak zagryza wargę.
-Nie wiem. Nie czuję się źle. Laurel twierdzi że jeżeli nie chcę skoczyć z dachu to jest naprawdę dobrze. 
Wywróciłam oczami bo nie lubię gdy wspomina o jakichkolwiek formach samobójstwa. A mówi o tym często od kiedy wiem o lekach. Nadal nie powiedział mi o tym co się stało naprawdę z Phoebe ani nic o swoim ojcu. Zastanawiam się czy wypada zapytać, ale jednak nie, wolę nie, szczególnie teraz kiedy nie bierze leków.
Reszta dnia była okay, byliśmy na lodach potem w domu zrobiliśmy razem kolację. Zasnęliśmy przytuleni do siebie.
***
Następny dzień spędziłam na pakowaniu się a Lou był w pracy. Jestem strasznie podekscytowana na jutrzejszy wyjazd. Tak naprawdę nie wiedziałam co wrzucić do walizki bo on nadal nie określił gdzie jedziemy więc wzęłam wszystkiego po trochu. 
Pod wieczór usłyszałam jak Tommo wraca. Rzuciłam książkę i zerwałam się z łóżka by pobiec do drzwi. Wszedł do domu i uśmiechnął się. Trzymał duże torby wypełnione zakupami. 
-Zrobię dzisiaj kolację - oznajmił wyjmując produkty z torby. 
-Znaczy się odgrzejesz gotowce? - wzięłam do ręki kurczaka przyprawionego i przeznaczonego do piekarnika. 
-Nie wymagaj ode mnie zbyt wiele - wzruszył ramionami i cmoknął mnie w nos. Wypakowałam butelkę wina. 
-Mówiłeś że o 9 musimy być już w drodze na lotnisko. 
-Mam wszystko pod kontrolą - puścił mi oczko. Po godzinie butelka była do połowy pusta a my siedzieliśmy przytuleni do siebie w sypialni na łóżku. Nagle Lou odłożył swój i mój kieliszek na szafkę nocną. Zaczął mnie całować. Ledwo dałam radę oddawać jego gorącepocałunki. 
-Lou - sapnęłam gdy zaczął całować moją szyję. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się a w jego oczach zatańczyły iskierki.
-Chcesz się kochać? - zdezorientowana zmarszczyłam brwi.
-Myślałam że..
-Nie biorę ich już od dłuższego czasu więc mogę już uprawiać seks. I wybacz ale taka prawda : chciałbym to zrobić teraz bo na naszym urlopie trzeba wyregulować te wszystkie okazje kiedy mieliśmy się kochać a nie mogliśmy.
Grozi czy obiecuje?
-Więc jak Bianca? Chcesz się kochać?

❤❤❤

Przepraszam bo Was zawiodłam.
Ale ten tydzień miałam okropny. Ze mną jest taki problem że nie chodzę prawie do szkoły a później trzeba zaliczać te sprawdziany, wszystko musiałam pozaliczać do końca tygodnia a i tak nie dałam rady. 
Zaczynam ferie ale mam pewne problemy sama ze sobą i brak chęci do pisania, przepraszam że pojawiają się rozdziały bardzo rzadko oraz za to że cierpicie przez moje lenistwo. 
Wybaczcie błędy które się pojawiły.
Kocham xx. ❤ 

6 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział.
    Jak na razie widać, że Lou ją kocha, bo tak zabiega o nią. <3
    Wiem, jak jest trudno w sql, poprawy ocen na lepsze, zaliczenia, dodatkowe prace.
    Trzymaj się jakoś.
    I proszę, staraj się mimo wszystko jak najczęściej dodawać rozdziały ;)
    No bo w ferie jest duużo czasu domyślenia xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ^^ nie mogę się doczekać kolejnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski rozdział :*
    Rozumiem e byłaś zabiegana, nie martw się, nie zawiodłaś :* wennnyyy!
    Czekam na nexta XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Eeej skończyć w takim momencie xD supcio rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń