czwartek, 8 stycznia 2015

10. "We can't do this now"

Wiem że święta, kolacja wigilijna czy co to tam u nich jest, rozdawanie prezentów wygląda inaczej za granicą ale opisuję mniej więcej tak jak wyglądają święta w moim domu :)

Po świątecznej kolacji Daisy i Phoebe zaczęły biegać wokół zastawionej prezentami choinki. Usiadłam na kanapie pomiędzy Johanną a Fizzy, czyli miałam świetny widok na choinkę, bliźniaczki i Louis'a chodzącego wokół drzewka szukając chyba prezentów. Laurel usiadła na dywanie przy choince i jak zwykle pisała z kimś SMSy.
-Laurel odłóż natychmiast ten telefon! - zawołała Johanna patrząc zirytowana na córkę. Blondynka, jęknęła, westchnęła i wsunęła telefon do czarnej zakolanówki która kończyła się pod krótką białą sukienką. Lottie oparta ramieniem o framugę przejścia do salonu wpatrywała się w choinkę.
-Dla naszej kochanej mamusi - Louis podniósł dwa pudełka i trzy torebki, klękając na jedno kolano podał je swojej mamie. Johanna cmoknęła do w policzek i na razie postawiła pakunki na podłodze obok swoich nóg. Zanim wrócił do rozdawania prezentów cmoknął mnie szybko w usta. Wziął kilka następnych torebek i wręczył je Lottie. Kiwnęła głową i powiedziała ciche dziękuje, uśmiechnęła się delikatnie i zajrzała do toreb. Starała się nie uśmiechać ale mimo wszystko kąciki jej ust pojechały ku górze. Czemu ona zawsze stara się być ponura i poważna? Dał prezenty Fizzy i Laurel, i w końcu podał kilka rzeczy Daisy i Phoebe które już nie mogły wysiedzieć. Piszcząc rozrywały papier okrywający pudełeczka lub kokardki z toreb prezentowych.
-Ale to nie koniec - przystanął na chwilę patrząc na dziewczynki - Te w pudełkach, były ode mnie, ale Evelyn też ma dla Was prezenty, nie zmieściły się pod choinką - wyszedł z salonu a wszystkie oczy zwróciły się na mnie, ale przecież ja nawet nie wiem o co chodzi, Louis nic nie mówił że dla bliźniaczek ma osobne prezenty które nazwie 'Od Evelyn'. Wniósł do pokoju dwa wielkie miśki które miały na szyjach przewiązane kokardy, jeden z różowej drugi z żółtej wstążki. Tego z różową podał Phoebe, a ten z żółtą trafił w ręce Daisy. Zaczęły piszczeć i tulić miśki, a potem rzuciły się na mnie i mnie tuliły co było mega kochane, jak ja się odwdzięczę Louis'owi?
-Jesteś świetna! - zawołała Daisy prawie mnie dusząc w swoim uścisku. Pod choinką leżały jeszcze około, 10 prezentów. Wziął połowę i podszedł do mnie. Zdziwiona dostałam w swoje ręce prezenty. Rozglądałam się po pokoju.
-Nie musieliście.. - wyszeptałam. Fizzy objęła mnie ramieniem kiedy łzy szczęścia spłynęły po moich policzkach. Czym sobie zasłużyłam na takie niesamowite święta? Na świetnego chłopaka? Jego rodzinę która mnie akceptuje i jeszcze kupuje na święta prezenty mimo iż zna mnie nie cały tydzień?
-Ten w mikołaje jest ode mnie - odezwała się Laurel ukradkiem patrząc w ekran telefonu.
-Ta zielona torebka od nas! - powiedziały bliźniaczki prawie w tym samym czasie.
-Czerwone ode mnie - wyszczerzyła się Fizzy.
Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Johanna przytuliła mnie do siebie.
-Już kochanie - wyszeptała w moje włosy.
-Jestem taka szczęśliwa - odsunęłam się od mamy Lou i wytarłam policzki prawdopodobnie rozmazując makijaż który nałożyła mi Fizzy - Naprawdę nie musieliście kupować mi prezentów..
-Należysz do naszej rodziny - Felicity szturchnęła mnie łokciem uśmiechając się. Wszyscy skinęli głowami a ja złapałam wzrok Lou przepełniony tym wspaniałym czymś co widziałam tylko w jego oczach. Miłością. Każdy już teraz oglądał swoje prezenty. Otworzyłam najpierw czerwone pudełko od Fizzy i szybko zatrzasnęłam je na wypadek gdyby ktokolwiek zobaczył tą strasznie skąpą koronkową bieliznę którą na samym początku pokazywała mi Fizzy w Sex Shop'ie. Spojrzałam na Felicity która nie udawała że nie zauważyła iż otwieram prezent od niej, ale uśmiechała się pod nosem oglądając płytę którą dostała. Rozerwałam papier w mikołaje by zobaczyć czarne szpiki i karteczkę na której widniało: 'Pasują i do gorsetu i do prezentu od Fizzy. Lery :) ' Strzeliłam jej spojrzenie ale ona wbijała wzrok w białego iPoda którego dopiero co wyjęła z opakowania. W zielonej torebce znalazłam książkę Colleen Hoover 'Hopeless' i zaczęłam się zastanawiam kto pomagał bliźniaczką w wyborze prezentu. Otworzyłam przedostatni prezent i wyjęłam stamtąd sweter który był dopasowany do tego który właśnie wciągał na siebie Lou. Spojrzenia moje i jego się skrzyżowały gdy zobaczył sweter trzymany przeze mnie.
-Są świetne mamo - Louis podszedł do mamy i przytulił ją. Przyglądał się chwilę potem swojemu swetrowi z uśmiechem. Ja również delikatnie objęłam Johannę.
-Dziękuje, jest piękny - wyszeptałam. Pogłaskała mnie delikatnie. Posłała mi uśmiech gdy usiadłam znów prosto. Ostatnie małe pudełeczko było małe, delikatnie otworzyłam aksamitne pudełko by zobaczyć bransoletkę z moimi inicjałami, a pod tym kolejny liścik: 'Proszę, nie skrzywdź mojego brata, wystarczająco wycierpiał. Wesołych Świąt Evelyn. Charlotte'. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu dziewczyny ale nigdzie jej nie dostrzegłam - Gdzie jest Lottie? - pytałam Fizzy.
-Ona nie lubi za bardzo tej całej świątecznej atmosfery. Jak co roku poszła do swojego pokoju przeglądać prezenty a następnie położyć się spać.
-Oh.
Po godzinie bawienia się prezentami, Johanna i bliźniaczki położyły się spać. Louis poszedł na chwilę do swojego pokoju a ja zostałam zaciągnięta do pokoju Fizzy by mnie przygotowały na danie Louis'owi prezentu ode mnie. Weszłam w ciasny i obcierający mnie gorset, a dziewczyny zaczęły mi robić makijaż co chwila kłócąc się co jedna robi źle i że ona wie lepiej. Na koniec, według mnie wyglądałam jak dziwka, według nich wyglądałam mega seksownie i w sam raz dla Tommo. Wypchnęły mnie z pokoju pozwalając założyć tylko krótki szlafroczek wykonany z satyny. Drżałam z zimna stąpając boso po zimnej podłodze. Weszłam do pokoju Louis'a który siedział na łóżku nerwowo tupiąc delikatnie nogą. Uśmiechnął się gdy weszłam i wstał.
-Gdzie byłaś? Co one ci zrobiły? - parsknął na widok mojego mocnego i ciemnego makijażu. Wywróciłam oczami - Mam dla ciebie prezent. Nie chciałem go dawać przy wszystkich.
-Huh, mam nadzieje że to nie jakieś erotyczne coś bo na swoje nieszczęście otworzyłam takie prezent siedząc obok twojej mamy.
-Dostałaś coś erotycznego? - jego oczy błysnęły podnieceniem. Zarumieniłam się i pokiwałam delikatnie głową - Pokażesz mi?
-Nie, przynajmniej nie dzisiaj.
Westchnął i wziął pudełeczko które dopiero teraz zauważyłam, a leżało wcześniej na łóżku. Stanął przede mną i otworzył je. Zaparło mi dech w piersi gdy zauważyłam wisiorek z serduszkiem, wysadzany małymi kamykami które niestety nie wyglądały na podróbki.
-L-Lou - zdołałam tylko wyszeptać zerkając co chwila to na niego to na wisiorek. Wyjął go delikatnie z pudełka, stanął za mną i poprosił bym odchyliła włosy. Zrobiłam to co kazał i poczułam zimny wisiorek układający się na mojej szyi i dekolcie. Musnęłam opuszkami palców serduszko i zauważyłam mały zameczek. Zmarszczyłam brwi i otworzyłam serduszko. Na jednej stronie było moje pierwsze imię na drugim Louis'a. Zamknęłam serduszko i odwróciłam się do Lou. Rzuciłam mu się na szyję i mocno przytuliłam - Wiesz że jesteś najlepszy? A to jest najwspanialszy wisiorek jaki widziałam - pocałowałam go delikatnie. Pogłębił pocałunek układając dłonie na mojej tali. Okay, teraz albo nigdy. Nie odrywając się od niego, złapałam wstążkę od szlafroczka i odwiązałam ją. Satynowy szlafroczek zsunął się po moich ramionach i zatrzymał się na dłoniach Louis'a który trzymał moje biodra. Odsunął się ode mnie i tym samym puścił szlafrok który opadł na podłogę. Zrobił jeszcze dwa kroki do tyłu i obejrzał mnie od góry do dołu. Otworzył szeroko oczy które aż błyszczały. Przełknął z trudem ślinę.
-T-t-to to jest ten seksowny prezent? - powiedział drżącym głosem. Mimowolnie uśmiechnęłam się na jego reakcje. Pokręciłam głową
-To jest prezent dla ciebie - odparłam starając się nadać głosowi seksowny ton. Patrzyliśmy sobie w oczy aż pokonałam dzielącą nas odległość, kładąc dłonie na jego ramionach złączyłam nasze usta. Odwzajemnił pocałunek. Zsunęłam dłoń z jego ramienia, przez brzuch do krocza. Jęknął w moje usta i odsunął się. Zmarszczyłam brwi - Coś nie tak? - straciłam całą pewność siebie w momencie gdy przerwał pocałunek. Co zrobiłam źle? Czemu mnie nie chce?
-Przepraszam Bianca, ale ja nie.. Nie mogę - spuścił wzrok, podrapał się po karku.
-Cz-czemu? Nie chcesz ze mną..
-Bardzo kochanie ale.. Biorę leki przez które mam problem z.. no wiesz.
Erekcją?
-Oh.
Leki?
-Przepraszam - zamknął mnie w ramionach przytulając do siebie. Poczułam się tak głupio stojąc teraz w tym cholernym gorsecie. Ale czemu mi nie powiedział? Co gdybym chciała z nim wcześniej TO zrobić? Od kiedy bierze leki?
-W porządku tylko.. - ucięłam nie wiedząc o co zapytać najpierw, o to jakie bierze leki i od kiedy czy może o to czemu nic o tym nie wiem?
-Co? - wplótł palce w moje włosy i delikatnie zaczął masować moją głowę. Westchnęłam i przymknęłam oczy.
-Nic, już nic - szepnęłam - Muszę się przebrać.
-Ja naprawdę..
-Nie ważne Lou - wyszłam do łazienki. Przebrałam się, umyłam zęby i przygotowałam do spania. Oparłam się o umywalkę i wpatrywałam w swoje odbicie. A może skłamał z tymi lekami? Może po po prostu mnie nie chce? Uważa mnie za brzydką? Chyba nie jestem okropna. Zawsze uważałam się o osobę o przeciętnym wyglądzie. Może ma inną dziewczynę z którą uprawia seks bo musiał tyle czekać aż ja się przełamię? Pochyliłam się i oparłam czoło o taflę lustra. Gdy byłam w stanie, wyszłam z łazienki a moment później stałam nad łóżkiem na którym leżał już Lou. Ubrany był w ten sweter od swojej mamy, leżał na plecach. Zauważyłam że Louis jest bardzo chudy, przed co sweter prawie na nim wisiał. Zagryzłam wargę, Lou miał zamknięte oczy, pewnie już spał. Mam pomysł. Zdjęłam dużą koszulkę przez co zostałam w samych majtkach. Weszłam na uda Lou i zanurkowałam pod jego swetrem. Objęłam ramionami jego brzuch wtulając buzię w jego nagą pierś. Był ciepły. Sweter obciskał mnie przytuloną do jego torsu pod materiałem.
-Bianca? Co ty robisz? - w jego głosie usłyszałam rozbawienie.
-Przytulam się - odpowiedziałam. Spojrzał na mnie unosząc sweter od strony jego twarzy. Posłałam mu uśmieszek. Leżeliśmy tak chwilę aż zrobiło mi się za gorąco. Wyszłam spod jego swetra i złapałam poduszkę by zakryć nią swój nagi biust. Patrzyliśmy sobie chwilę w oczy, w końcu odłożyłam poduszkę i położyłam się obok Lou. Wsunął rękę pod moją głowę, tak że jego dłoń spoczęła w dole moich pleców a moja głowa na jego piersi.
-Louis? Jakie bierzesz leki?
Zapadła cisza. Spojrzałam na niego. Miał minę jakby zastanawiał się czy udzielić mi odpowiedzi czy nie.
-Powiem jeżeli obiecasz mi że to..  że to nie zmieni mnie w twoich oczach. Obiecaj mi że nie spojrzysz na mnie przez pryzmat tego po co biorę te leki. Że nie zostawisz mnie.
Przejęcie w jego głowie było wręcz namacalne. Uniosłam dłoń i pogłaskałam do po policzku.
-Obiecuję.
Wpatrywał się we mnie, aż zwrócił wzrok na ścianę i odezwał się bardzo cicho.
-Biorę.. biorę psychotropy.
Otworzyłam szeroko oczy a po chwili zmarszczyłam brwi.
-Jakie?
Zerknął na mnie przez sekundę jakby nie takiej reakcji się spodziewając. Ale czego ode mnie oczekiwał? Że zacznę się pakować? Niby czemu? To że bierze leki psychotropowe to raczej normalna rzecz.
-Przeciwdepresyjne.
Louis ma depresje? Czemu?
-Czemu je bierzesz? Chodzisz do psychiatry?
-Umm tak, kilka razy w miesiącu. Biorę te leki już kilka lat - wyglądał jak małe dziecko gdy jedną ręką bawił się rąbkiem koszulki a drugą rysując nerwowo wzory w dole moich pleców - Jako dzieciak, po tym co się stało Phoebe i po tym co było związane z moim ojcem miałem depresję. Około dwa razy próbowałem się zabić - jakby zabrakło mi powietrza w chwili gdy wypowiedział ostatnie zdanie. Czułam jak łzy zbierają się w kącikach oczu - Niby to było lata temu ale gdy przestaję je brać to to wszystko zaczyna mnie przytłaczać i nie daję sobie rady. Nie wiem jak działają te leki że nawet beztrosko podchodzę do przeszłości, ale są świetne. Minusem jest to że albo dużo śpię albo w ogóle, oraz to że nie mogę uprawiać seksu. Mam wrażenie że to efekt uboczny długoletniego szprycowania się tymi pigułami - wzruszył lekko ramionami, uśmiechnął się do mnie co było wręcz przerażające jak szybko może zmienić i temat i swój nastrój. Jak w kalejdoskopie.


7 komentarzy:

  1. Cudny rozdział ♥ Kocham ♥ Czekam na next ♥ / Rosie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. łooo psychotropy? Depresja? próby samobójcze jakie zaskoczenie :)
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Bianca jaka odważna. I Jake z tym filmem! Zapadła bym się pod ziemię! Rozdział świetny! @SillyDreamer_Me

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny kocham ❤❤❤
    Chce już next
    Będzi miło jak zajrzysz do mnie
    http://night-changes-niall-ff.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział <3
    Nie ma to jak rozpakować bieliznę przed matką swojego chłopaka xd
    I ciekawe czemu Lottie ma takie podejście do świąt...
    Nie spodziewałam się kompletnie tego wątku z depresją i lekami :o Tak czytam "psychotropy" i chwila, co się dzieje...?
    Czekam na nn ^^
    Zapraszam →→ imaginy-1dbyme.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny ;* biedny Lou ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej hej hej ! To znowu ja po długiej przerwie ! Ale teraz wróciłam i będę czytać Twoje blogi z powrotem. Pamiętasz mnie jeszcze ? xD świetny blog, zostanę do końca :3 a teraz lecę na uncover xD

    OdpowiedzUsuń