poniedziałek, 22 grudnia 2014

7. "All i want for Christmas is you"

Usiadłam po turecku na środku wysepki kuchennej i objęłam dłońmi gorący kubek z herbatą. Chciało mi się płakać ze szczęścia. Louis już spał, w końcu jest trzecia w nocy. Ale ja nie mogę zasnąć. Jutro mamy jechać do Don.. Don.. cholera, nie pamiętam jak nazywa się jego rodzinne miasto, ale właśnie tam mamy jechać. Został tydzień do gwiazdki ale on uparcie postanowił oprowadzić mnie po mieście i po prostu spędzić ze mną czas tam gdzie się wychował. Walizki są już dawno przeze mnie spakowane i stoją równo przy drzwiach. Nadal nie mogę uwierzyć że jutro poznam jego rodzinę, większą część jego życia.
Nagle BlackBerry leżący na blacie obok mnie wibruje a ja podnoszę go i odblokowuje ekran.
Zmarszczyłam nos widząc nieznany numer ale otworzyłam SMS.
Od Nieznany: "Evelyn, co kupujesz Lou na urodziny? Nagle mnie to zastanowiło. Jeżeli cię obudziłam - przepraszam. Laurel Tommo"
Urodziny? Kiedy on tak właściwie ma urodziny?
Zdałam sobie sprawę że tak naprawdę nie wiem o nim najważniejszych rzeczy.
Szybko zapisałam numer siostry Louis'a i zaczęłam wbijać odpowiedź.
Do Laurel: "Nie.. Laurel? Kiedy ma urodziny???"
Ściskałam komórkę czekając aż od pisze.
Od Laurel: "A co wy robicie o tej porze że nie śpisz? (͡° ͜ʖ ͡°)" 
Otworzyłam szeroko oczy i nie wiedzieć czemu zarumieniłam.
Do Laurel: "Nic. Louis śpi."
Od Laurel: "Bawisz się sama?"
Z niedowierzaniem otworzyłam usta, myląc litery napisałam kolejną wiadomość.
Do Laurel: "Nue! Pwoedz kiedu ma urodzisny!"
Od Laurel: "24 grudnia. To co mu kupisz?"
24 grudnia? Jak to?! To już za tydzień! Ja.. ja.. nie mam pojęcia co zrobić. Będziemy wtedy u jego rodziny. Więc jak ja do cholery skombinuje prezent? Czemu nikt mi wcześniej nie powiedział?
Wybrałam numer Laurel i zadzwoniłam.
-Oo nie mogłaś wysłać SMSa? - powiedziała cichym głosem.
-Nie mam pojęcia co mu sprawić na prezent! Nie znamy się prawie w ogóle!
-To dziwne Evelyn bo on wie o tobie wszystko. Absolutnie. Musiałam tego słuchać od dnia kiedy się o tobie dowiedziałam. Ciekawe czemu nie męczy Fizzy albo.. Daisy? Mnie wybrał na męczennika. Męczenniczkę. Wie że uwielbiasz American Horror Story, pierwszy sezon oglądasz w kółko. Chciałabyś grać na skrzypcach ale nie chce ci się po prostu spróbować samej grać. Lubisz herbatę o smaku karmelu ale pijesz ją bardzo rzadko bo boisz się że ci się znudzi. Potrafisz słuchać jednej piosenki całe wieki bo na początku jest niesamowita ale potem i tak wybierasz starą, nieśmiertelną Nirvanę. Tego jest dużo więcej ale po prostu mój chłopak się zaczyna budzić a gdy się budzi w środku nocy to potem nie pozwala mi spać. Chyba wiesz o co chodzi - zaśmiała się cicho. Wbiłam wzrok w szafkę. Naprawdę on wie o mnie dużo. Potrafi słuchać. Jego siostra chyba też. Ja umiem gadać z nim całymi dniami, to znaczy ja mówię on słucha. Na serio zna mnie na wylot. To żałosne że nie wiem o nim prawie nic. Cholera, dowiedziałam się dopiero co kiedy ma urodziny!
-Co by chciał na urodziny?
-Nie mam pojęcia. To ty jesteś jego dziewczyną. Muszę kończyć. Mój ukochany się obudził, zacznę udawać że śpię. Pa! - piknięcie i koniec połączenia.
Nazywa mnie swoją dziewczyną. Uśmiechnęłam się pod nosem i odłożyłam BlackBerry. Sięgnęłam po kubek z zimną już herbatą. Upiłam łyk krzywiąc się. Zimna herbata jest okropna. Zeskoczyłam z blatu i wylałam ją do zlewu. Odkręciłam wodę płucząc kubek i zlew. Włożyłam kubek do zmywarki i zgarnęłam z blatu BlackBerry. Wyszłam z kuchni i pokonawszy schody oraz długi korytarz już miałam wejść do sypialni gdy zobaczyłam że drzwi łazienki się otwierają a zza nich wychodzi Lou.
-Hej - uśmiecham się do niego i opieram plecami o drzwi zwrócona do niego twarzą - Obudziłam cię?
-Niee - mamroczę i podchodzi do mnie. Stanął naprzeciwko mnie i oparł ręce po obu stronach mojej głowy, przycisnął dłonie do drzwi. Musnął ustami moje czoło - Czemu cię nie ma gdy się budzę?
Wtulił twarz w moją szyję. Objęłam go i zaciągnęłam się jego zapachem. Odetchnęłam cicho i wzruszyłam ramionami. Jedną dłoń przeniósł na moje biodro a drugą wciąż się podpierał. Zaczął delikatnie całować moją szyję w tym samy czasie delikatnie masując mój bok. Sapnęłam i wplotłam dłonie w jego włosy. Wsunął dłoń pod moją bluzkę na co odepchnęłam go. Spuściłam wzrok i nerwowym ruchem poprawiłam włosy.
-Co chcesz na urodziny? - spytałam szybko. Podrapał się po karku zdezorientowany moim nagłym wyskokiem.
-N-nic - wymamrotał. Uniosłam oczy i zagryzłam wargę.
-Przepraszam ja po prostu..
-Na za dużo sobie pozwoliłem. Wybacz.
-Lou nie..
-Obiecałem że cię nie dotknę dopóki nie będziesz sama tego chciała.
-Ja..
-Kurwa, sam ci to powiedziałem a teraz..
-Zamknij się! - pisnęłam i otworzyłam szeroko oczy zdając sobie sprawę że powiedziałam to głośno.. i do niego.
Zmarszczył brwi i otworzył usta żeby coś powiedzieć ale po chwili je zamknął.
-Po prostu chodźmy spać. Jedziemy rano do Don.. Don..
-Doncaster.
-Właśnie! Czyli musimy się wyspać, prawda?!
-Tak - odeszłam od drzwi by po chwili je otworzyć i wejść do sypialni. Zdjęłam serią szarpnięć legginsy i w koszulce położyłam się do łóżka. Przykryłam kołdrą ale po chwili odkryłam jedną stronę czekając aż Louis się położy. Zajął miejsce obok mnie zaciągając pościel, rozłożył pod kołdrą ramiona a ja od razu wtuliłam się w niego.
Nie wiem czemu go odepchnęłam. Nie wiem czemu na niego nakrzyczałam.
-Możesz ostrzegać kiedy masz te swoje humory? Nie zrozum mnie źle ale nie wiem kiedy po prostu nie dostanę po pysku - powiedział wodząc dłonią po moich plecach co było przyjemne.
-Przepraszam. Nie chciałam cię skrzyczeć. W ogóle nie powinnam się w ten sposób do ciebie odzywać.
-Wiem że kobiety nienawidzą tego pytania po swoich wybuchach złości i agresji ale, czy masz lub zbliża ci się okres?
-To takie oklepane - uderzyłam go żartobliwie i delikatnie po ramieniu.
-O widzisz! Już mnie bijesz! Wiedziałem że prędzej czy później dojdzie między nami do rękoczynów - zaśmiałam się i położyłam na plecach. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Skuliłam się od bólu który czułam w brzuchu - Niesamowicie się śmiejesz - powiedział gdy w końcu jakoś zaczęłam się opanowywać. Wywróciłam oczami.
-To co chcesz na urodziny... i święta?
-Wszystkim czego chcę na święta jesteś ty - wymruczał przytulając się do mojego brzucha. Zacisnęłam usta i zaczęłam bawić się jego włosami.
-A na urodziny?
-Mam już wszystko czego pragnę. I właśnie to przytulam - odpowiedział, podwinął delikatnie moją bluzkę i cmoknął w brzuch.
-Jesteś słodki - wyszeptałam gdy spojrzał na mnie.
-I cały twój - położył się i wciągnął mnie na swój tors. Uśmiechnęłam się do niego. To jakiś cud. Bo to nieprawdopodobne że taki niesamowity chłopak, prawie idealny, właśnie mnie przytula.
Cmoknęłam go szybko raz jeszcze w usta i mocno przytuliłam. Zasnęłam wsłuchując się w bicie jego serca.
×××
Obudził mnie delikatny całus w policzek. Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się na widok Lou.
-Heeeeej - zamruczałam wtulając się w miękką poduszkę.
-Wstawaj skarbie.
-Jeszcze moment - przymknęłam oczy. Poczułam jak głaszcze mnie delikatnie po włosach.
-I tak dałem ci pospać. Jest 10, skarbie. Walizki są już w samochodzie, śniadanie stygnie a ja się nudzę.
-Zrobiłeś śniadanie? - uniosłam jedną powiekę, pod drugą wyobrażając sobie to śniadanie.
-Wstałem kilka godzin temu, miałem czas poćwiczyć. Udało mi się zrobić prawie jadalne tosty.
Usiadłam na łóżku i zadrżałam od zimna panującego w pomieszczeniu.
-Czemu nigdy nie włączasz ogrzewania? - zapytałam owijając się kołdrą i stawiając stopy na panelach. Spojrzałam na jego nie uśmiechniętą już twarz. Zmarszczyłam brwi - Co się stało? Powiedziałam coś nie tak?
-Nie za bardzo lubię gdy jest.. ciepło.
-Oh.. no okay. Więc musisz mnie chyba dużo przytulać żebym nie marzła, co nie? - objął mnie szybko i zaprowadził do garderoby. Połowa ciuchów była spakowana na wyjazd, więc wybrałam rajstopy, czarną sukienkę do połowy ud i niebieską kurteczkę, chciałam zrobić dobre wrażenie na rodzinie  Lou. Na dole założyłam buty i pomaszerowałam do kuchni gdzie był już Louis. Podał mi talerz z tostami i ugryzłam kęs. Patrzył na mnie uważnie. Żułam wbijając wzrok w tosta i po chwili przełknęłam - Dobre Lou - uśmiechnęłam się. Naprawdę mi smakowało.
-Choć raz coś zjadliwego, co? - zaśmiał się na co skinęłam głową i zjadłam szybko kolejnego tosta. Gdy naszykowałam się do końca, wyszliśmy na dwór i wsiedliśmy do samochodu. Odpalił samochód i zaczął grzebać coś przy radiu. Co chwila przełączał stacje. Zostawia na jakiejś a ja staram się rozpoznać piosenkę. Po chwili poznaję że Lou nuci pod nosem piosenkę 'Rude', zespołu MAGIC!. Uśmiechnęłam się gdy spojrzał na mnie śpiewając coraz głośniej.
-Masz świetny głos - ściszyłam radio by móc słyszeć go lepiej. Naprawę podoba mi się barwa jego głosu.
-Jest okropny - pokręcił głową wbijając wzrok w drogę.
-Nie prawda - przykryłam jego dłoń, ściskającą kierownicę, swoją. Zerknął na mnie kątem oka - Pośpiewaj mi.
-Nieee..
-Prooooszę - zaczęłam kreślić przeróżne wzory, kółka, kwadraty, trójkąty, serca i te inne na jego dłoni.
-No ale..
-Prooooooooooooooszę! - jęknęłam podskakując na fotelu mimo pasów.
-Ugh! Okay - westchnął i zaczął podśpiewywać.
Nie umiesz mi odmawiać.
-We've got to live before we get older.
Do what we like, we got nothing to lose!
Shake off the weight of the world from your shoulders.
Oh-oh-ooh, we got nothing to prove!*
Uśmiechnęłam się szeroko po czym zmarszczyłam brwi.
-Nie znam tej piosenki, czyja jest?
-Moja - wymamrotał uparcie patrząc na drogę nie na mnie.
-Piszesz piosenki?
-Zdarza się.
-Lou, masz świetny głos, umiesz napisać tekst, czemu tego nie wykorzystasz?
-Nie lubię robić z siebie idioty.
-Nie robisz. Louis powinieneś czegoś spróbować - staram się go zachęcić. Uważam że ma talent. Ma specyficzny głos a tekst piosenki jest świetny.
-Zmieńmy temat - poprosił po chwili mojego gadania.
-Oh. No dobrze - zgodziłam się i usiadłam prosto na fotelu - Opowiedz coś o swojej rodzinie. Co powinnam wiedzieć?
-Mam około.. - na chwilę się zamyślił - 5 sióstr. Fizzy, Lottie, Daisy i Phoebe, no i Laurel. W sumie nic ważnego nie musisz wiedzieć. Mieszkają z mamą prócz Lottie i Laurel. Lery mieszka z chłopakiem w Londynie, a Charlotte czyli Lottie, podróżuje w ramach studiów.
-Okay - skinęłam głową. Zapamiętam ich imiona - Jak poznam je? Jakieś znaki szczególne?
-Nie.
-No dobra.
Jechaliśmy kilka godzin. Rozmawialiśmy cały czas o wszystkim i o niczym. Ale gdy Lou oznajmił że już niedaleko to zaczynałam się denerwować. A jak mnie nie polubią? Jeżeli palnę coś głupiego? Będę się odzywać jak najmniej, to bardzo dobre rozwiązanie. Zatrzymaliśmy się na podjeździe. Niechętnie wysiadłam gdy otworzył mi drzwi.
-Ej, wszystko w porządku? - Louis objął mnie i spojrzał mi w oczy.
-Boję się że nie spodobam się twojej rodzinie.
-Pokochają cię. Jak i ja to zrobiłem. Jesteś niesamowita. Jeżeli cię nie polubią to znaczy że coś z nimi jest nie tak albo zostałem adoptowany - wyszczerzył się do mnie.
On mnie kocha?
Kiwnęłam głową choć jego słowa nie dodały mi ani grama otuchy. Poprowadził mnie do drzwi i otworzył.
-Jesteśmy! - zawołał gdy staliśmy w korytarzu. Od zewnątrz ten dom wygląda na średniej wielkości, jednak od wewnątrz jest ogromny. Zdjęłam buty i kurtkę, a Lou odwiesił moją kurtkę i swoją. Wziął mnie za rękę i prowadził korytarzem - Mamo! - krzyknął już trochę znudzony. Weszliśmy do, jak zauważyłam, kuchni. Kobieta o ciemnych włosach, niewysoka, stała odwrócona do nas plecami, kroiła coś i nuciła pod nosem. Lou przewrócił oczami i podszedł do niej. Pomachał jej przed twarzą na co pisnęła i wyrwała słuchawki z uszu.
-Loueh! - krzyknęła i mocno go przytuliła - Ugh tak rzadko tu przyjeżdżasz!
-Mamo - odsunął się od mamy i spojrzał na mnie - To jest Evelyn - bardzo cieszyło mnie to że przedstawia mnie drugim imieniem. Chce zatrzymać zaszczyt mówienia do mnie Bianca, dla siebie.
-Oo - obejrzała mnie od góry do dołu i na odwrót. Uśmiechnęła się szeroko - Mów mi Mamo - zaśmiała się, podeszła do mnie i mocno przytuliła. Niezdarnie oddałam uścisk.
-Bardzo miło mi Panią poznać - powiedziałam po chwili przemyśleń czy to powiedzieć.
-Jeżeli nie Mamo - Lou przewrócił oczami na słowa swojej rodzicielki ale uśmiechnął się - To mów mi Johanna, kochanie.
-Dobrze - skinęłam głową. Obdarzyła mnie uśmiechem po czym odwróciła do syna.
-Gdzie reszta? - zapytał zanim jego mama zdążyła się odezwać.
-Poszli na plac zabaw.
-A Lottie? Będzie?
-Już jest. Wszyscy wrócą za jakąś godzinę? Nie wiem. Poprosiłam żeby wyszli bo robią mi harmider. Lou, oprowadź Evelyn po domu.
Pokiwał głową, objął mnie w talii i wyprowadził z kuchni. Pokazał mi cały dom a ja zauważyłam że nie ma w tym domu ani jednego lustra. To trochę dziwne. Nawet w łazience. Miałam się go o to spytać ale usłyszeliśmy otwierane drzwi wejściowe i krzyki kilku dziewczyn. Wyszliśmy z pokoju Louis'a, który swoją drogą był nawet zabawny. Dużo plakatów sportowych, nagród piłkarskich oraz plakaty nagich dziewczyn które gdy weszłam do pokoju zaczął pośpiesznie zrywać. Zatrzymaliśmy się przy grupie rozbierającej się przy drzwiach. Zauważyłam Laurel.
Wszystkie odwróciły się w naszą stronę tylko jedna z młodszych dziewczynek siedziała tyłem do nas próbującą zdjąć buty.
-To jest Fizzy.. - Lou zaczął mi przedstawiać każdą z kolei.
-Felicity - poprawiła go dziewczyna z bardzo ciemnymi włosami - Miło mi cię poznać. Evelyn, tak? - potaknęłam ruchem głowy.
-Lottie, Laurel znasz, Daisy - wskazał na jedną z młodszych która patrzyła na mnie z uśmiechem i oczami identycznymi do Lou. Zresztą wszystkie były do siebie bardzo podobne - A to, to małe które bezczelnie siedzi do nas plecami to Phoebe - dziewczyna zachichotała po czym odwróciła się do nas, a z mojej twarzy zniknął uśmiech. Rozchyliłam usta z przerażenia. Wszyscy obrzucili mnie dziwnym spojrzeniem.
Dziewczynka miała całą poparzoną twarz, to znaczy.. blizny po poparzeniach. Poczułam łzy w oczach. Dziewczynka zmarszczyła brwi.
-L-Lou.. - wyjąkałam patrząc na niego wielkimi oczami - M-muszę do łazienki - szepnęłam. Skinął głową i zaprowadził mnie do pomieszczenia. Usiadłam na zamkniętym sedesie i schowałam twarz w dłoniach.
O Boże.. Ona.. ona ma całą buzię.. O rany! Czemu mi nie powiedział?! Czemu? Dlaczego mnie na to nie przygotował? To straszne. Cała jej twarz jest..
-Mogę wejść? - Lou zastukał w drzwi. Wykrztusiłam że tak. Wszedł i ukląkł przede mną. Oparł dłonie na moich kolanach.
-Czemu mi nie powiedziałeś? O Phoebe? Co ona musiała sobie o mnie pomyśleć? Gapiłam się na nią.. - zaczęłam płakać. Było mi przykro. Na pewno ją bolało że ludzie się gapią na jej poparzoną twarz.
-Przepraszam Bianca.. Ja.. - pokręcił głową - Nie umiałem ci o tym powiedzieć.
-Nie rozumiesz że to musiał być dla niej cios?! Nikt nie lubi gdy patrzy się na ich niedoskonałości!
-Spokojnie.. - powiedział głaszcząc mnie delikatnie.
-Daj mi ochłonąć.
-Okay - wymamrotał i wyszedł. Zsunęłam się na podłogę i wplątałam palce w swoje włosy. Jak ja jej spojrzę w oczy?
-Evelyn? To ja, Laurel. Wchodzę - blondynka od razu przekroczyła próg łazienki i zatrzasnęła za sobą drzwi. Usiadła naprzeciw mnie - Lou nie powiedział ci o małej, prawda?
Pokręciłam głową w odpowiedzi.
-Głupek - mruknęła pod nosem - Jestem zdania że on to powinien powiedzieć, i niech on to zrobi. Powiem tylko to że kiedyś u nas w domu wybuchł pożar. W domu był tylko Lou i Phoebe, mojemu bratu ledwo udało się wyciągnąć stamtąd naszą siostrę, ale i tak poniosła duże obrażenia. Ma całą poparzoną twarz, większość ciała również. Z tego co mówili lekarze ponad 80% ciała. W domu nie ma luster bo kiedy Phoebe pierwszy raz przejrzała się w lustrze po zdjęciu opatrunków dostała histerii. Fizzy, Lottie i Mama postanowiły zdjąć wszystkie lustra. Ja byłam jeszcze mała, miałam 8 lat a Lou niecałe 15. Phoe tylko 4. Jedyna prośba od całej naszej rodziny - nie gap się na małą. Ona nie do końca rozumie o co chodzi, ale wszyscy się patrzą, liczymy że ty dasz radę się opanować. Dasz radę?
Patrzyłam na nią chwilę. To.. to straszne. Co ta mała musi przeżywać od ośmiu lat.. Bo tyle liczę różnicy wieku Lou. Czyli ona i jej siostra, podobno bliźniaczka, mają po 12 lat.
-Tak, postaram się - wyszeptałam. Uśmiechnęła się pokrzepiająco.
-To dobrze. Chodź, Mama zrobiła obiad - wstała i mi również pomogła.
Siedząc przy stole, starałam się nie patrzeć zbyt długo czy nachalnie na Phoebe.
Louis ściskał moją dłoń pod stołem, i patrzył nadal trochę przepraszająco. Ścisnęłam jego dłoń w odpowiedzi na smutne spojrzenie. Uśmiechnęłam się delikatnie do niego i do wszystkich. Tak dla pozorów że nie czuję się winna iż gapiła się na ich siostrę. Chciałam się zapaść pod ziemię. Na pewno mnie nie polubiły. Lottie patrzyła się dziwnie, trochę niezadowolona. Fizzy obojętnie. Laurel rozmawiała z mamą a Phoebe razem z Daisy ale co chwila patrzyła na mnie i uśmiechała się. Była słodka. I piękna mimo tych strasznych blizn.

Nie jestem jestem pewna czy dodam jeszcze coś przed Wigilią, więc chcę Wam życzyć Wszystkiego Najlepszego! Spokojnych i udanych świąt! Spełnienia marzeń i wszystkiego czego zapragniecie. Aby wasze szczęście trwało jak najdłużej! Kocham Was! 

*One Direction - Alive

12 komentarzy:

  1. Wesołych i rodzinnych świąt oraz szczęśliwego nowego roku <3 fajny rozdział tylko szkoda mi tego dziecka czy to wydarzyło się naprawdę czy to tylko twój pomysł???????? NEXT

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście że to tylko i wyłącznie moja wyobraźnia! Ani Phoebe ani innemu dziecku nie przydarzyła się historia opisana w rozdziale. Całe opowiadanie to jeden wielki wymysł i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

      Usuń
    2. Świetny !
      Wesołych Świąt! <3

      Usuń
  2. Świetny rozdział! :D
    Oczywiście nie miałabym nic przeciwko gdyby może bardziej urozmaicić relacje między Lou a Biancą. W sumie dość mało wiemy o nim i o niej.
    Wesołych Świąt! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział <3
    Jak tak od początku czytałam - Lou nie lubi zimna, w domu nie mają luster, mówię sobie - choler, on jest jakimś pieprzonym wampirem, ale kiedy przeczytałam o Pheobe, wszystko posklejało się do kupy :D Ale serio byłam przerażona, kiedy to czytałam, masakra... Powiem ci tylko, ze masz niesamowitą wyobraźnie <3 Podziwiam ^_^
    Tobie również Wesołych Świąt!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział!
    Wesołych Świąt ❤️

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski ❤❤
    Lou awww
    Tylko szkoda że nic nie powiedził Biance o Pheobe. Ale i tak go kocham

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, to jest mój ulubiony ff.
    Aż tak miło zrobiło mi się na sercu.
    To takie kochane ze strony Lou.
    Również życzę Ci Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostałaś nominowana do Liebster Awaeds :D pop-onedirectionblog-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny, z resztą jak każdy wcześniejszy *u*
    Świetne jest to ff, naprawdę masz talent do pisania. Czekam na nn ^^
    Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku!
    Oczywiście zapraszam do mnie :)
    imaginy-1dbyme.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń